sobota, 6 maja 2017

Zanim wsiądę w samolot...

Hejo!

Na wstępie muszę się przyznać, że inspirację zaczerpnęłam troszku od Sary z jej bloga http://livingoutsidepoland.blogspot.com/ (polecam, polecam, czytajcie! Bo wrażeniami trzeba się dzielić!)

Ja też postanowiłam się z wami podzielić listą rzeczy, które chciałabym jeszcze zrobić przed moim wyjazdem do Stanów.

1. Ogarnąć moje pakowanie.
Wpis o pakowaniu w maju powinien ukazać się... niebawem ;) więc pozostawmy to na razie jako enigmę...

2. Poznać się lepiej z moją host rodzinką.
Na razie super kontakt utrzymuję z moim host bratem (który jest starszy od połowy moich nauczycieli! Ale cóż... jest super ). Z host rodzicami wymieniłam jak dotąd dwa maile... A nie chcę poznawać się na lotnisku... trochę kwas ;)

3. Zebrać adresy od znajomych.
Punkt motywacyjny: będę pisać listy. Uważam, że to super sprawa. Zawsze ciekawiej jest tak starać się, ozdobić jakoś ładnie kopertę, wysłać, a potem z niecierpliwością czekać tygodniami na odpowiedź... Ale żeby zebrać adresy muszę najpierw

4. Spotkać się że wszystkimi znajomymi.
Tak wiem, wiem... to niemożliwe. Ale z takim planem może uda mi się zrealizować chociaż część bardzo wyczekiwanych spotkań/spacerków ;)

5. Schudnąć!!!
O taaak... słyszałam to od każdego ucznia z wymiany w USA: PRZYTYJESZ! Wiem... tym bardziej, że niestety nie należę do osób z turbo-metabolizmem :'( a z drugiej nie mam zamiaru przez cały rok odżywiać się tylko sałatą i rzodkiewką tylko po to, by nie wybiec z wagą poza górny próg.

6. Nauczyć się muzyki po angielsku.
/Co jej się stało? Dziwna jakaś.../ Wtajemniczeni się domyślają a dla niewtajemniczonych: gram na skrzypcach i trafiłam do ultramuzycznej szkoły (polecam wpis o placemencie ;) ) Niesamowicie chciałabym grać w tamtejszej orkiestrze i mimo, że język muzyczny jest dosyć uniwersalny (poza oznaczeniami to głównie słowa z włoskiego) to jednak jest tam element języka własnego. Chociażby proste nazwy dla smyczka, kalafonii czy pulpitu, które wolałabym ogarnąć do wyjazdu XD.

7. Robić dużo zdjęć Polski.
Zaczęłam już nagrywać dla mojej host rodzinki filmik o Polsce (mimo, że nie będę pierwszą Polką w ich domu). Ale poza tym w chwilach kryzysowych zawsze sięgam do zdjęć. Całe szczęćsie w dzisiejszych czasach nie trzeba zabierać ze sobą wielkich albumów, bo mamy przecież wszelkiej maści siatki i sieci, chmurki i chmury o niezmierzonej pojemności, więc zdjęć mogę robić bez liku :)

I tako. Liczbą doskonałą kończąc zastanawiam się jeszcze, czy czegoś nie pominęłam. Może inaczej... co pominęłam ;) Jeśli więc macie jakieś propozycje nie do pominięcia to zainspirujcie mnie w komentarzach. A! Zapokniałabym... ja tu jestem początkująca i nie wiem o czym jeszcze pisać... czekam na wasze pomysły!

Bajuuu!