czwartek, 27 kwietnia 2017

Mam placement !

Wreszcie! 25 kwietnia w okolicach czwartej nad ranem dostałam tak długo oczekiwanego maila z placementem. Zawierał on oczywiście dużo więcej informacji niż samo miejsce mojego przyszłego zamieszkania i rodzinkę goszczącą, ale umówmy się... kwestie załatwiania ubezpieczenia i nadrobienia wizyt u dentysty są znacznie mniej pociągające niż nowi ludzie, którzy zastąpią ci rodziców na rok, nowe otoczenie, szkoła... zasadniczo to rok w nowym życiu!

Ja wiem... po przeczytaniu tamtego akapitu następuje faza "No powiedz wreszcie gdzie trafiłaś !!!" , więc dla mniej wytrwałych polecam akapit niżej. Tymczasem moment przemyśleń... Zmiana (totalna!) otoczenia daje niejako "czystą kartę" - nikt cię tam nie zna, nikt nie ma uprzedzeń, możesz śmiało próbować innej wersji siebie. Ale czy to ma jakikolwiek sens ? Myślę, że skoro życie jest jedno powinniśmy żyć w prawdzie. Cała moja historia jest częścią mnie i nie mam zamiaru się jej wypierać! Więc... mam w planach nie odrywać tego roku od rzeczywistości, ale wpleść to tam i tym samym ubogacić siebie. To takie marzenie, ale wierzę, że marzenia mają sprawczą moc ! :)

Nastała TA chwila! Gdzie spędzę najbliższy rok szkolny ?
Trafiłam do miasteczka Two Rivers (nazwa nie jest przypadkowa - leży ono pomiędzy dwiema rzekami! ) w stanie Wisconsin nad jednym z wielkich jezior - Michigan. Szkoła do której będę chodzić mieści się 10 min. drogi samochodem od domku i 30 min. rowerkiem ;) Nosi dumnie brzmiącą nazwę Roncalli High School. Co do rodzinki... jeszcze ich nie znam, ale z wiadomości z pierwszej ręki wiem już o nich całkiem sporo. Jest to małżeństwo w średnim wieku z dwójką dorosłych już synów. Zapowiada się świetnie! A reszta ? Hm... okaże się już 5 sierpnia ;)

Tymczasem... Papatkii do napisania !

poniedziałek, 17 kwietnia 2017

Co ja tu właściwie robię?

Hejoszki !

Jak się niedawno okazało jestem jedną z tych szczęśliwych osób, które rok szkolny 2017/2018 spędzą w USA ! Sama jestem maniaczką tego typu blogów, więc (z pomocą i wsparciem niezastąpionych koleżanek) postanowiłam założyć swojego... trochę dla siebie, co by upamiętnić te piękne chwile i trochę bardziej dla tych wszystkich, którzy w przyszłości również otrzymają tą rewelacyjną wiadomość "LECISZ DO USA" :)

Moja sytuacja jest o tyle inna od większości (z tego co sama czytałam wszystkich znanych mi) blogerów, że lecę tam na stypendium... oznacza to mniej więcej tyle, że za samą wymianę (prywatna katolicka szkoła + mieszkanie u rodzinki) nie płacę. Po stronie moich rodziców są koszty: przelotu, wizy, ubezpieczenia, wyrobienia wszystkich potrzebnych do tego dokumentów (a jest tego cała masa!) oraz obozów "integracyjnych" przed i po wymianie.

Tak czytam to co już napisałam i myślę, że warto jeszcze nadmienić z jaką fundacją lecę ;) Otóż wymianę funduje mi organizacja "Global Outreach", która jest katolicką (stąd szkoła katolicka) fundacją sponsorującą stypendia dla uczniów z dawnego bloku wschodniego. Jeśli będzie potrzeba, to napiszę o niej osobnego posta (bo jest o czym pisać ;) ) ale to tyle z tych podstawowych informacji.

Niestety żyję jeszcze w ciągłym stresie  (chociaż to może bardziej podchodzić pod jakiś niezidentyfikowany rodzaj ekscytacji) bo nie mam jeszcze placementu, czyli rodziny, która będzie mnie gościć, szkoły itp. Co oznacza, że pewność mojego wyjazdu wcale nie równa się 100% *o* ! Tylko coś bardziej w okolicach 98% ;) ...

Ugh... W przeciągu ostatniego miesiąca w moim życiu pozmieniało się tak wiele, że nie wiem już co mam napisać! Chyba najlepszym wyjściem z tej dramatycznej opresji będzie pytanie do was: CZEGO CHCECIE SIĘ TU DOWIEDZIEĆ ?

Tymczasem... bajuuu !