Wreszcie! 25 kwietnia w okolicach czwartej nad ranem dostałam tak długo oczekiwanego maila z placementem. Zawierał on oczywiście dużo więcej informacji niż samo miejsce mojego przyszłego zamieszkania i rodzinkę goszczącą, ale umówmy się... kwestie załatwiania ubezpieczenia i nadrobienia wizyt u dentysty są znacznie mniej pociągające niż nowi ludzie, którzy zastąpią ci rodziców na rok, nowe otoczenie, szkoła... zasadniczo to rok w nowym życiu!
Ja wiem... po przeczytaniu tamtego akapitu następuje faza "No powiedz wreszcie gdzie trafiłaś !!!" , więc dla mniej wytrwałych polecam akapit niżej. Tymczasem moment przemyśleń... Zmiana (totalna!) otoczenia daje niejako "czystą kartę" - nikt cię tam nie zna, nikt nie ma uprzedzeń, możesz śmiało próbować innej wersji siebie. Ale czy to ma jakikolwiek sens ? Myślę, że skoro życie jest jedno powinniśmy żyć w prawdzie. Cała moja historia jest częścią mnie i nie mam zamiaru się jej wypierać! Więc... mam w planach nie odrywać tego roku od rzeczywistości, ale wpleść to tam i tym samym ubogacić siebie. To takie marzenie, ale wierzę, że marzenia mają sprawczą moc ! :)
Nastała TA chwila! Gdzie spędzę najbliższy rok szkolny ?
Trafiłam do miasteczka Two Rivers (nazwa nie jest przypadkowa - leży ono pomiędzy dwiema rzekami! ) w stanie Wisconsin nad jednym z wielkich jezior - Michigan. Szkoła do której będę chodzić mieści się 10 min. drogi samochodem od domku i 30 min. rowerkiem ;) Nosi dumnie brzmiącą nazwę Roncalli High School. Co do rodzinki... jeszcze ich nie znam, ale z wiadomości z pierwszej ręki wiem już o nich całkiem sporo. Jest to małżeństwo w średnim wieku z dwójką dorosłych już synów. Zapowiada się świetnie! A reszta ? Hm... okaże się już 5 sierpnia ;)
Tymczasem... Papatkii do napisania !