Co się stało? Czemu mnie tu nie było? Wakacje w pełni!
Dziś do wylotu mam już tylko... 10 dni! A jeszcze tyle do zrobienia w Polsce... 😉
Decyzję o napisaniu tego posta podjęłam kiedy do wylotu zostało równo 25 dni, więc już widać że gdzieś pomiędzy trochę się u mnie działo 😉 W poście "Zanim wsiądę w samolot " napisałam, że chcę nadrobić spotkania z przyjaciółmi. Tak się właśnie działo i dzieje, oraz przez najbliższe 10 dni dziać będzie 😉 Oki... więc co robiłam?
Decyzję o napisaniu tego posta podjęłam kiedy do wylotu zostało równo 25 dni, więc już widać że gdzieś pomiędzy trochę się u mnie działo 😉 W poście "Zanim wsiądę w samolot " napisałam, że chcę nadrobić spotkania z przyjaciółmi. Tak się właśnie działo i dzieje, oraz przez najbliższe 10 dni dziać będzie 😉 Oki... więc co robiłam?
Wakacyjne relacje skończyłam na Małym Forum DMN w warszawskim Nazarecie.
Potem miałam cały tydzień domowej wolności 😄 Trochę leżałam, trochę rozpakowywałam resztę moich internackiech gratów i wreszcie ogarniałam mój pokój wynosząc, lub utylizując resztki zbędnych podręczników i zeszytów, starych ubrań i wyschniętych pisaków.
Potem miałam cały tydzień domowej wolności 😄 Trochę leżałam, trochę rozpakowywałam resztę moich internackiech gratów i wreszcie ogarniałam mój pokój wynosząc, lub utylizując resztki zbędnych podręczników i zeszytów, starych ubrań i wyschniętych pisaków.
9 lipca bardzo drastycznie zastał mnie koniec wakacyjnej laby. Od 7.00 wraz z tatą i Marysią jechaliśmy na Słowację oficjalnie rozpocząć naszą przygodę z Global Outreach na bardzo intensywnym siedmiodniowym obozie zapoznawczym. Wszystko zaczęło się o 17.00 mszą w bardzo starym kościele. Spotkały się tam dwa roczniki wymieńców: powracający i nasz 😊 Ku mojemu zdziwieniu bardzo dużo ze stypendystów GO to greko-katolicy ! W sumie nie wiem czemu miałam takie dziwne przeświadczenie, że wszyscy będą "rzymscy" 🤔. Obóz był mega, ale długo by to wszystko opisywać... jeśli chcecie osobnego posta, to proszę komcie 🙂.
Słowacki wypad kończył się w sobotę i tegoż samego dnia o 7.29 siedziałyśmy już z Mary w pociągu. Po kilku godzinach siedzenia i jednej przesiadce byłyśmy na dworcu zachodnim w Warszawie. Tam odebrałam moje skrzypki i wsiadłam w busa do Nowego Miasta nad Pilicą. Z dworca zostałam miłosiernie zabrana przez równie miłosierną Osóbkę i niedługo potem byłyśmy w Żdzarach, gdzie wpakowałam się na ostatnie dwa dni Dużego Forum DMN 😊. ( One more time podaję linka do fanpage'a DMN na facebooczku https://m.facebook.com/dmnnazaret/ )
Z Forum wracałam na gapę z najśmieszniejszą samochodową paczką on whole world w składzie: Aga (kierowca z bombowca), Idalka (chichrająca się z każdego wypowiedzianego tam słowa), Paka (wtenczas w bardzo dramatyczny sposób przeżywająca korki długości ławicy tasiemców i usilnie próbująca wygrać konkurs na głos GPS'a ), oraz ja (tu serio nie wiem co wpisać, bo ja porostu kisłam tam ze wszystkiego) 😂.
W czwartek 20 miałam wizytę w ambasadzie USA w sprawie wizy. Cały proces świetnie opisała Eliza, która swoją autoreklamę zamieściła gdzieś pod postem "Ile? 50?" 😊
Zaraz po wizycie w ambasadzie wsiadłam w autobus do Loretto, by tam spędzić ostatnie wspólne chwilę z mą Sisterką 😘. Ciężko było się rozstawać, ale za te wspólne chwile aż brakuje mi wdzięczności... ❤
Do domku wróciłam w sobotę, po to, by w niedzielę o 4.00 być już w drodze na lotnisko.
Do domku wróciłam w sobotę, po to, by w niedzielę o 4.00 być już w drodze na lotnisko.
Teraz jestem na wakacjach z rodzicami... Ale o tych przeżyciach może w osobnym poście... 😉
Tymczasem...
Bajuu!
PS. Supcio, że piszecie mailunie! ❤